Chodziliście po dachach. Jedna z alejek zabarykadowana była samochodem dostawczym i zoombie nie mieli się jak przedostać. Weszliście przez jednen z otworow w dachu do budynku.
-Mam nadzieję, że i Ty mnie kiedyś uratujesz - powiedział chłopak - Jestem jeszcze głupszy niż Ty.
Chłopak wyciągnął krótkofalówkę
-Jestem, mam dziewczynę i 4 trupy w alejce.
Offline
Gdy dotarliście do przejść między pierwszym a drugim budynkiem zobaczyliście 4 chodzące trupy. Na szczęście od razu z drugiego budynku wybiegły dwie obrane w ochronne kostiumy osoby z pałkami i zniszczyły je. Szybko pobiegliście z Glennem do budynku.
Od razu poczułaś, że ktoś szarpnął Cię za ramię, to była blond włosa dziewczyna, wycelowała w Ciebie pistoletem.
-Powinniśmy Cię zabić - powiedziała zła.
-Spokojnie Andrea - powiedział do niej jeden z mężczyzn w ochronnym kostiumie
-Przez nią już jest po nas - powiedziała dziewczyna, którą nazwali Andreą.
-Uspokój się i odłóż broń - powtórzył mężczyzna.
Dziewczyna spuściła broń.
-Przez Ciebie nie żyjemy - powiedziała i zaczęło zbierać sie jej na płacz.
Offline
-Ehh przyjechaliśmy tu szukać zapasów, musimy przeżyć - powiedział mężczyzna. - A żeby przeżyć musimy się skradać, nie strzelamy na ulicach, rozumiesz? - mężczyzna zaprowadzil Cię pod szklane drzwi budynku, byliście w sklepie, a po drugiej stronie dziesiątki trupów. - każdy sztywny w promieniu kilku kilometrów słyszał te strzały.
-Wezwałaś ich na obiad- powiedziała blondynka.
Offline
Na dachu zobaczyłaś starszego faceta, około 40-stki strzelającego z karabinu do wszystkich zoombie na dole.
-Dixon odbiło Ci? - zawołał mężczyzna w uniformie.
-Bądźcie mili dla faceta z bronią - odpyskował. - To czysty rozsądek.
Offline
-Marnujesz amunicję i przyciągniesz ich tu jeszcze więcej! - zawołał czarnoskóry chłopak podchodząc do niego.
Mężczyżni zaczęli się kłócić o to kto powinien dowodzić.
-Nigdy nie będę słuchał czarnuchów - powiedział Dixon.
Wtedy rzucili się na siebie...
Offline
Dostałaś mocno od Dixona w twarz, aż zakręciło Ci się w głowie. Facet w uniformie ochronnym dostał od niego w brzuch i też sie odsunął. Dixon dalej bił mocno czarnoskórego mężczyznę, a reszta próbowała go przekonać, a wręcz błagac by przestał bo go zabije. W końcu wyciągnął pistolet i przyłożył czarnoskóremu chłopakowi do głowy.
-Błagam nie - powiedziała Andrea.
Facet splunął na chłopaka i wstał.
-Pora na naradę, wybierzemy przywódcę. Ja głosuję na siebie, ktoś jeszcze? - zapytał facet z bronią w ręku. Stał plecami do Ciebie, a reszta ze strachu zaczęła podnosić ręce jako, że go popierają.
-Wszyscy za? To dobrze.
Offline